Zapracowany wielkomiastowiec w końcu porzuca betonową pustynię i udaje się z rodziną nad jezioro. Po zazwyczaj katorżniczej jeździe, wyprzedzeniu 34 ciągników, pojazdów nauki jazdy i tirów, na granicy wypadku dojeżdża nad upragnioną wodę.
I od razu wkracza do zupełnie innego świata. Podróż przez czarną dziurę to przy tym wycieczka harcerzy do lasu.
Po pierwsze w pierwszej godzinie nawiedza go wioskowy głupek. Nasz nazywa się Darek i z jakiegoś metafizycznego powodu, zawsze (ZAWSZE!) nawiedza nas podczas rozpakowywania klamotów. Zazwyczaj zagaja elokwentnie: "Co, nad jezioro przyjechaliście?" Nie. Na narty i właśnie czekamy na opady śniegu, oraz piknik lata z radiem (dzięki Szwagrze za info) :)
Po drugie, w bokserkach czuję się nieswojo. Wokół królują niepodzielnie seledynowe slipy, czasami ustępując czarnym. Fantazja kobiet po 50 w stanikach bawełnianych to temat na osobny post. Po trzecie w powietrzu co chwila unosi się ujmująca wręcz forma odmiana polskiego. Pszyszłem, poszłem, wzioł, keczup do frytków... A gorąc taki, że tylko piwsko jest w stanie go ugasić.
I siedzą ojcowie z brzuchem dumnie wypiętym do słońca i patrzą na swoje córki Sary, Andżeliki i Nikole, które biegają wokół krzycząc wniebogłosy. A potem obowiązkowy grill i 17 piw wypitych w ciągu smażenia. Dym niesie się wokoło w takt muzyki mocno biesiadnej, dudniącej z głośników. I co jest? Relaks jest! Żadnego Smoleńska, zamachów, list hańby i wytykania kto był, a kto nie był na marszu niepodległości w obronie telewizji trwam.
I za to kocham Mazury, nasz polski cud natury. I nikt mi nie powie, że czarne jest żółte, a brązowe niebieskie!
Organizm walczy z chorobą produkując przeciwciała. U mnie reakcją na idiotyzmy, na które codziennie się natykam, jest pisanie. Piszę więc o tym co uważam za idiotyczne, lub conajmniej śmieszne. I będę szczęśliwy, jeśli drogi czytelniku, po przeczytaniu uśmiechniesz się, przestaniesz bić żonę, lub choćby wpłacisz mi milion pln na konto.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapomniałeś dodać, że przez cały dzień leci jedna płyta ;) albo radio eska, czyli też jak jedna płyta :)
OdpowiedzUsuńIstotnie :) I jeszcze nie napisałem, że zawsze zaczepia mnie gość,którego nie znam i pyta mnie czy wciąż mieszkam w Milanówku, a ja za cholerę nie wiem kim jest...
OdpowiedzUsuń