czwartek, 25 lipca 2013


Gdybym miał wymienić najbardziej polską z polskich cech, to od razu powiedziałbym „wkurwizm”. Ten piękny przymiot sprawia, że wkurwiamy się w zasadzie na wszystko. Jesteśmy przewrażliwieni na własnym punkcie bardziej niż czarny Żyd-schizofrenik z manią prześladowczą na zlocie neonazistów. Gdy tylko w jakimś filmie ktoś nas przedstawi nie tak jak o sobie myślimy, uruchamiamy MSZ, ambasadę, prasę, telewizję i komisję śledczą, by broń boże nikt w świecie nie pomyślał, że Polak może być zdrajcą, szpiegiem, czy wegetarianinem. Można mnożyć przykłady, od świętego oburzenia na trzecioligowy film „Enigma”, gdzie Polak nie był bohaterskim szyfrantem, przez niemiecki serial o polskich antysemitach, skończywszy na reklamie media markt, która sugerowała, że jakaś czarna owca z piastowskiego rodu kradnie. Choć zasadniczo większość świata od Australii po Islandię ma nas w dupie, my indyczymy się jak źli, jak tylko ktoś o nas niepochlebnie. To raz. 
Dwa, że jak się ogląda kablówkę, to nie sposób nie zauważyć, że opanowała nas mania gotowania. Masterszefy w 3 edycjach, gotuj z tym i tamtym, kuchenne rewolucje i ugotowani sugeruje mi, że zamiast schabowego z ziemniarami i kapuchą, powinienem serwować w domu tilapię w sosie bukszpanowym z przegrzebkami. Czuję się więc jak parweniusz i jak przychodzą goście to panikuję, wyrzucam do śmieci niedopieczone ragout z kurczaka w sosie z albatrosa, bo śmierdzi mi kocim truchłem i zamawiam sushi, przez co nie tylko okazuję swoje obycie w świecie (nawet ryż jem pałeczkami), ale i swój statut społeczny, bo jakbym był biedny to by była grana pizza w promocji. Tyle, że programy kulinarne mają jedną zasadniczą wadę. Magda Gessler każdą restaurację chce przerobić na królestwo ziemniaka i pyry w dekoracji śródziemnomorskiej. I jakaż to rewolucja? To jedynie posłanie do fryzjera, manikiurzystki i stylistki baby z warzywniaka, która i tak jak nie będzie widać, będzie mówiła „kuźwa” i tęskniła za tanim piwem w puszce za 1.99. Prawdziwą rewolucję proponuję poniżej. 
Zanim jednak przedstawię swój przełomowy pomysł, jeszcze słowo trzecie, o związku polityki z naszym życiem. Generalnie sprawy tak się mają, że im ciężej pracujemy, tym kraj jest w gorszej sytuacji budżetowej. Narzekanie na klasę polityczną w Polsce przypomina jednak czepianie się gościa z zespołem tourette’a , że przeklina. Bez sensu. A propos, wierszyk: „Na górze róże, na dole gnój, chciałbym nie mieć tourette’a, pizda, kurwa, chuj”. I tyle w temacie, tylko proszę mi jeszcze wytłumaczyć, jak minister finansów, mający 4873 doradców, podsekretarzy, ekspertów, specjalistów i kierowników ds. robienia kawy i ksero, może pierdolnąć się w prognozach budżetowych o 40%? To tak jakbym ja, zarabiając powiedzmy 4.000 zł na rękę, założył, że jakimś fartem zarobię 5.600 zł i nagle w połowie miesiąca siadł obok żony i powiedział: „Kochanie, no cóż, jeśli nie wygramy w totka, to ten budżet się nie domknie”. Małżonka spojrzałaby zdziwiona i pewnie zastanawiała się, jak to jest, że nie pomyliłem się o 40 zł, ani nawet o 100, ale o 1.600. Znak to, że jakiś niedorobiony jestem i następny budżet planuje ona. A tu proszę, najważniejszą sprawą w sejmie nie jest przeszacowanie o kilkadziesiąt miliardów wpływów do budżetu, tylko sprawa tego, kto ma interes w naszym krajowym bankructwie i dlaczego Rosja…

http://d.naszemiasto.pl/k/r/ed/33/4fec316bb3221_o.jpg
I na koniec, wątek nr 4, czyli po co media nam ryją banię gorzej jak wóda (o czym śpiewają Bracia Figo Fagot). Nagrodę główną otrzymuje Superak, za zamieszczenie symulacji komputerowej, jakby wyglądała mała Madzia, gdyby jej mama nie wykonała „hop o podłogę, dziecko kurwa bęc”. Przyznam, że nawet wychowanemu na serii „mortal combat”, pornosach z Jenną Jameson i piśmie „Zły”, degeneratowi nie przyszłoby to do głowy. Nawet jeśli słuchałby non stop zespołu „The rotten Christ” i miał nad łóżkiem plakat Nergala.
Zbiorowa nagroda dla wszystkich mediów za histerię dotyczącą „Royal Baby”. Brawo dla Williama, że nie strzela ślepakami i Kate za poród, bo to osiągnięcie dla nich ważne i wzruszające. Ale dla nas?!? Gdyby Anna Grodzka rodziła to może, ale że urodził się książę, który być może obejmie tron kiedy już będę miał sztuczną szczękę i siostra w szpitalu będzie mi podawała basen? No, super.
Ostatnie marudzenie w temacie katolickich oszołomów. Co  jakiś czas jakiś ksiądz przygłup publikuje indeks dzieł zakazanych. A, że niemodne jest już oficjalnie potępione przez Watykan dzieło o Harrym Potterze, to szukamy głębiej, wszak szatan przebiegły jest i zatruwać chce nasze umysły od maleńkości. Mamy więc Hello Kitty (Hell-o-kitty), muzykę rockową i czarodziejki z księżyca, a ostatnio żółwie ninja. Bo one niby ze złem walczą, ale tak naprawdę od Jezusa odciągają. I debata w mediach, czy to tak jest, czy może nie. Ja sugeruję ciepłe kąpiele, mniej onanizowania się i napar z rumianku.

Po tym przydługim wstępie przechodzę do meritum. Połączywszy wszystkie powyższe wątki, wpadłem na pomysł otworzenia własnej restauracji pod nazwą „Strefa Gazy”.  Znajdzie się w niej wszystko, co może wywoływać u nas zdrowy wkurw i zapewnić tematy do rozważań. Na wejściu trzeba będzie przejść przez posterunek graniczny pilnowany przez izraelskiego żołnierza o rosyjskich korzeniach, który szczegółowo wypyta nas o cel podróży, wyznanie i stosunek do holokaustu, a później zaprosi do środka. A tam, dla każdego coś miłego. Będzie więc oczywiście sala „Hezbollah”, gdzie serwować będą potrawy „ostrzał z moździerza”, „wojna sześciodniowa”, oraz drinki „Wybuchowy Ahmed”, „Giń psie niewierny” oraz „72 dziewice”. Potrawy podawać będzie obwieszony trotylem Arab, który przed zapłaceniem rachunku stać będzie obok stolika trzymając zapalnik i modląc się pod nosem z oczami wzniesionymi w niebo. Nie przewiduję niskich napiwków. Będzie też nasza swojska sala „Smoleńska”, a w menu obowiązkowa „Kaczka w buraczkach i sosie z borowików”, pikantny, ale lekko słodki „To był zamach” i drink „Trotyl”, który będzie można śmiało powiedzieć „bombowy”. Podawać będą kelnerki w nadpalonych fartuszkach stewardess, a w każdej godzinie po 8 minutach będzie rozlegać się z głośników „Pull-up, pull-up, terrain ahead”.  Nad kilkoma innymi salami jeszcze pracuję („Mama Madzi”, „Na zakrystii” i „Lotnisko w Modlinie), ale sami rozumiecie, sprawa nie będzie tania, więc zainteresowanym na priv prześlę numer konta do wpłat. Pomożecie?

P.S. Podziękowanie dla Katolika, Buddysty i Agnostyka, w których towarzystwie powstał ten pomysł, oraz dla M.D. z którym kiedyś godzinami omawiałem ideę zarabiania na religii smoleńskiej i produkcji smoleńsko-dewocjonaliów.