Cud się stał. Nie pierwszy raz zresztą i zapewne nie
ostatni. W lesie pod Częstochową (widać świętość miejsca na okoliczne lasy
promieniuje), na jednym z drzew Matka się Boska ukazała. Niepodważalnie cud się
stał i lud przez las przedziera się, by żywicę świętą ucałować. Na nic sceptyków
tłumaczenie, że to efekt reakcji chemicznych, że przypadek. Ludzie swoje wiedzą
i różaniec powiesili, by jeszcze bardziej święte miejsce uświęcić. I od razu
media wredne wypomniały ileż to objawień
na ziemi naszej ojczystej występowało.
A tu, na oknie Jezus, a tam
znowuż na kominie z sadzy objawić się postanowił. Oczywiście modły pod
miejscami objawień, pielgrzymki... Zresztą Polska widać specjalnie przez Boga
wyróżniona jest, bo raz na jakiś czas istota najwyższa postanawia na
manifestację swoją. W Sokółce hostia się w tkankę zamieniła. I to w nie byle
jaką tkankę, w serce! Wypada dziękować, że nie w kawałek innego organu, bo
niegodne by to było. W ogóle to fascynuje mnie to szaleństwo z objawieniami. Bo
to trochę śmieszne, trochę infantylne. Bo ja rozumiem, w Fatimie, jak Matka
Boska do tłumów gadała, ale żeby Jezus się manifestował na przykład na toście,
czy brudnej szybie? Trochę to niezbyt trendy... A na koniec tego wątku
prawdziwa perełka:
Komentarz zbędny :) A skoro już przy świętościach – bardzo
podobała mi się wypowiedź kardynała Dziwisza po meczu Polaków z Grekami na euro
2012. Przemek Tytoń brawurowo piłę wyciągnął z karnego. Piękna interwencja.
Można by powiedzieć, że bożą iskrę w sobie Przemek odnalazł. I tu wyskakuje
Dziwisz jak Filip z konopi (konopie są tu zresztą nie bez znaczenia) i mówi,
że Jan Paweł II zapewne w obronie tej pomagał. Że Papież, nasz Papież, losem
bramkarza się przejął i z nieba osobiście pokierował rękawicami Tytonia. Piękne
to i rozsądne. Oczywiście zapału starczyło Papieżowi tylko na ten jeden karny,
bo później najwyraźniej wzrok odwrócił i czymś innym się zajął. W końcu trudno
wymagać, żeby przez całe Euro pomagał, karne wyciągał, nogą Kuby
Błaszczykowskiego kierował, głowę Lewandowskiego ku piłce dośrodkowanej naginał...
Wszak niebawem później były mistrzostwa
w siatkę, gdzie niechybnie Bartiem Kurkiem kierował, z efektem nieporównywalnie
lepszym niż w przypadku piłkarzy. W sumie to zamiast treningów piłkarze modlić
się powinni o wstawiennictwo i celne strzały. JP2 jak wiadomo kibicem był
piłkarskim, więc jak nic, zapewnione poparcie. Może tylko pójdźmy za głosem
Janka Tomaszewskiego i prawdziwych Katolików-Polaków wystawmy w składzie, żeby
JP2 nie miał rozterek moralnych. I dajmy już spokój z wynikami, to sprawa
drugorzędna.
O wyborze do kadry niech decyduje polskość i katolickość.
Najlepiej certyfikat wystawiany przez jego świątobliwość Antoniego
Macierewicza. Mistrzostwa zdobyte. Rozciągając ten pomysł, zaprzęgnijmy Papieża
do lobbingu w innych ważnych sprawach. Pogody w lato, żeby nie padało, ale też
nie suszyło za bardzo, do budowania dróg, żeby długie weekendy częściej
wypadały i żeby za dużo komarów na Mazurach nie było. Alleluja, szczęśliwość
będzie wzrastała a bezbożników Niemców i Rosjan szlag trafi. Miłego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz