Jedynym przekazem jaki wyniosłem z lekcji religii, zanim zostałem usunięty przez nieprzejednaną panią katechetkę, było to, że nie wolno nasienia swego byle gdzie rozsiewać. Obsesja w zajmowaniu się moim (metaforycznie moim) przyrodzeniem i kwestiami płciowymi przesłaniała jednak nieco bardziej frapujące wątki.
Zostawiam więc problematykę walenia Niemca po kasku oraz drażnienia jednookiego węża, by dojść do rzeczy o fundamentalny znaczeniu (dojść, ha, ha, ha, ale gra słów, wprost wyborna). Chodzi mianowicie o świętą księgę. Biblia – spisany głos samego Boga. Niby każdy szanujący się wierzący czytać ją powinien z wypiekami na twarzy, zwłaszcza stary testament, który niekiedy dostarcza lepszych przeżyć niż filmy Tarantino. A jednak, z moich prywatnych badań, na reprezentatywnej grupie 7 znajomych wynika, że Biblia najlepiej prezentuje się na półce, a na szafce przy łóżku jakieś „Millennium” czy inne okropieństwa (u mnie ostatnio „Świt żywych Żydów” – polecam). Jeśli uważałbym, że Bóg zesłał mi swoje słowo, to bym zamiast się gapić w telewizor i wysiadywać w kościele, sięgnął raz na jakiś czas, żeby się czegoś dowiedzieć. A także (o zgrozo) poszedł do księdza, jakby mnie jakiś fragment szczególnie zastanowił - w końcu chrześlijanie zbierali się i rozmawiali i tym o co biega w słowie bożym!
O co chodzi? Może o to, że zawarte w biblii dobre rady i prawidła, w większości sprawdzały się, kiedy nasi przodkowie ganiali po górach za kozami. Współczesny katol (bo nie Katolik), interpretuje słowo boże jak mu wygodnie. Ale żeby! Co na to szef wszystkich szefów – Benedykt XVI? Jak się ma zdjęcie po lewej do słusznych skądinąd nawoływań pierwszych chrześcijan do życia w ubóstwie? O ile pamiętam, niejaki syn boży – Jezus, głosił pochwałę skromności i do Jerozolimy na ośle wjechał, a nie w lektyce niesionej przez niewolników? Jakoś nie bardzo widzę J’a jak mówi – no sorry, panowie i panie, ale przecz na ośle jechać mi nie wypada. Szykujta zatem wina przednie, mięsiwa pożywne, oliwki i ser, by godnie mnie podjąć. Ino chyżo! I po co pancerna szyba odporna na strzał z bazooki? Opatrzność boża jak widać dość słabą ochronę zapewnia najwyższemu po Bogu na stolcu Piotrowym? Bitch please…


Na zakończenie, świąteczne zdjęcie Ojca Świętego, który nie jest ani ojcem (choć, kto wie?), ani nie jest świętym (to akurat wiadomo). A teraz tylko opublikować i czekać na komentarz niezmordowanego katolika M. który nie przepuści okazji, żeby mi nie wytknąć płycizny poglądów i marnowania talentu na obrażanie ludzi wierzących. Peace.
Zgadzam się w 100%!
OdpowiedzUsuń