piątek, 8 lutego 2013

Kara parszywa i niesprawiedliwa.

Była zbrodnia, jest i kara. Jeden z najskuteczniejszych środków wychowawczych już od młodości odciska się paskiem na naszych tyłkach. Zazwyczaj mamy pretensję, że nas niesłusznie dotyka, chyba, że dotknie bliźniego, wtedy czujemy satysfakcję, że wymierzona została sprawiedliwie.
 
A im bardziej ktoś nam za skórę zalazł, tym ta sprawiedliwość większa. Inna prawidłowość dotyczy bogatych. Jak ich kara boska spotyka, to zawsze jest uzasadniona. Wszak na biednego nie trafiło, a wszyscy wiedzą, że w kraju nad Wisłą nie można dorobić się uczciwie. Jakąż radość odczuwamy jak znana z kolorowych magazynów celebrytka straci rolę w serialu, rozbije samochód i jeszcze wejdzie w psią kupę (może nawet po naszym jamniku!). Ha – mówimy tryumfująco wyciągając palec – dosięgła ją kara! A taka mundra była, a tak się woziła i co? I teraz ma problemów masę, podczas gdy my możemy rozsiąść się wygodnie w fotelu i popijając herbatę z dziurawca obejrzeć serial. I biada temu, kto odważy się sukces osiągnąć. Zawsze znajdzie się grupa kibiców, trzymających kciuki za jego upadek.
 
I tak sobie siedziałem ukontentowany, że Jacka „dziadek w Wermachcie” Kurskiego spotkała kara za próbę tuszowania afery z kochanką, aż tu nagle… Czytam, że producenci piwa radośnie robią nas w człona i biorą nas - stare misie - na sztuczny miód. Inspekcja Jakości Handlowej i czegoś tam jeszcze, oceniła, że co trzecia (CO TRZECIA!) etykieta napoju z pianką wprowadza nas w błąd! I to jak!

Jak piszą, że to tradycyjna receptura od XVI wieku, że szef osobiście z pola chmiel zrywa – to kłamstwo! Że woda używana do produkcji wcale nie jest czerpana ze stoków Everestu i w dębowych beczkach na jakach transportowana. Że miód wcale nie jest pozyskiwany przez certyfikowane unijnie pszczoły i drewnianą łyżką czule do każdej butelki nalewany! Wychodzi na to, że jakieś małpie szczochy nam do picia dają, a nie złocisty trunek o niepowtarzalnym smaku. O przebrała się miarka… Żądam kary!

Mym życzeniem, by Inspekcja w gniewie i zapalczywości sprawiedliwej, niczym Zeus piorunem, doświadczyła kłamliwych browarników karą finansową. By się rzucili na kolana i jęli przepraszać za pychę i arogancję. Bym ja, konsument, spojrzał na nich z góry i wyniośle rzekł: „Żeby mi to było przedostatni raz!”.
Za stosowanie kaszki kukurydzianej zamiast słodu – ciach! Za syrop glukozowy zamiast miodu – ciach! Za zimną pasteryzację – ciach! Za zawartość alkoholu zaniżoną - ciach!
I Inspekcja runęła na nieuczciwych browarników jak sokół z jasnego nieba. I jebudu, aż 12 kar zasądziła łącznie. Jakżem był rad. Już widziałem te etykiety na butelkach: „Prosimy o wybaczenie, od teraz samą prawdę pisać będziemy. Zawiedliśmy, ale dajcie nam jeszcze jedną szansę!”.

Ale z drzemki samozadowolenia wyrwała mnie ciekawość. Ciekawe ileż to im dowalili. Może dałoby się za to kilometr drogi zbudować? Sieć żłobków jakich albo chociaż Centrum Zdrowia Dziecka oddłużyć? Czytam raz, drugi, mnożę, dzielę, poty mi siódme i ósme na czoło wychodzą i za każdym razem wychodzi nieco ponad 4.000 zł na łebka. Browary spośród których najlichsze wyciągają rocznie ponad 22 miliony zysku, zostają trafione na 4.000 zł.

I już oczyma wyobraźni taką widzę sytuację:
- Sąd uznał, że zdefraudował pan ponad milion w gotówce, w dodatku oszukał urząd skarbowy na półtora, a pozostałe sześć baniek pan wyprowadził na konta cypryjskie. Nie mam wyboru jak tylko przykładnie pana ukarać z całą surowością. Niech ten wyrok będzie nauczką i przestrogą dla innych. Zapłaci pan 13,70 zł, z możliwością rozłożenia na 400 rat. Sąd zamyka posiedzenie.

Albo i taka impresja się nieproszona w głowie pojawia:
- Damian, wiem, że od pół roku zdradzasz mnie z Sarą. Wiem, że masz dziecko z Andżeliką i potajemnie sypiasz z Krystianem. Nie wspominam już o twoim uzależnieniu od heroiny, psychozie i fakcie, że głosowałeś na Pis. Nie mam wyjścia, muszę dać ci klapsa. Wiedz, że mnie to boli bardziej niż ciebie…

Po co w ogóle karać? Że niby kara nas czegoś nauczy? Jedyne co pozostaje to poczucie niesprawiedliwości. Przykład idzie z góry. Czytam o pośle Suskim. Tym razem nie o Marku, postaci wielkiej i zasłużonej, tylko o jakimś bliżej nieznanym łobuziaku z PO. Otóż urwis ten dostał kilkanaście mandatów za jazdę po drogach publicznych w stylu Jacka „Hołowczyca” Kurskiego. Tyle, że kary nie będzie, bo immunitet go chroni. A on jak nie musi, to generalnie ma na to, jak to się modnie mówi – wyjebane.

 
Zresztą posłowie stojący na przedpolu prawa traktują je równie serio jak zapowiedzi pieska chichua, że w końcu nie wytrzyma i tak okrutnie ujebie słonia, że ten się z bólu zwinie. Jak sąd po naszej myśli – to sprawiedliwie. Jak sędzia nas skaże, lub chociaż słowem zrani? Oooo, to znaczy że to syn oficera SB i agentki Mossadu. Najpewniej Żyd i zakamuflowany pedał. A jak się dobrze przyjrzeć, to i turecki derwisz, zboczeniec i miłośnik Celine Dion. Więc jego wyrok spokojnie można olać. Bo co on nam zrobi? No co?

Może więc w naszej ojczyźnie, którą wszyscy bez wyjątku kochamy, wprowadźmy zamiast kar system nagród. Nie orżnąłeś Urzędu Skarbowego więcej niż na 30% - no to masz 10% upustu gratis. Poniżej 1,5 promila miałeś jadąc autem po torach tramwajowych? Medal kierowcy odpowiedzialnego idzie w twoje ręce.  Zawsze powtarzałem – zło dobrem zwyciężaj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz